Wrocław to wspaniałe miasto pod wieloma względami. Chętnie je odwiedzamy gdy chcemy obcować z historią, kulturą, sztuką, sportem itd.. Nie zawsze jednak nasze priorytety pokrywają się z upodobaniami naszych pociech. Tutaj, na ratunek mogą przyjść Wrocławskie Krasnale. Dziś, praktycznie w każdej części miasta znajdzie się grupka, której można szukać, przy okazji zwiedzania największych atrakcji. Dla przykładu, przy Panoramie Racławickiej i wokół niej, znajdziesz co najmniej siedem krasnali. Zaplanuj wycieczkę tak, aby połowę odnaleźć po drodze do celu, przerwą w poszukiwaniach niech będzie wizyta w rotundzie, a resztę znajdziecie zaraz po przerwie. Pomocnym narzędziem jest Mapa Poszukiwacza Krasnali.
Życzymy udanych łowów :)
Mapa z oznaczonymi Wrocłwskimi Krasnalami - jest ich już blisko 400!
"Skąd się wzięły krasnale we Wrocławiu?
We wrocławskim Podziemnym Mieście Krasnali żyją setki skrzatów. I ciągle wprowadzają się nowe. Jak to się jednak stało, że to właśnie tutaj krasnoludki postanowiły się osiedlić i żyć wspólnie z mieszkańcami Wrocławia?
Nieznośny chochlik o szpiczastych uszach
Na temat tego, skąd krasnale wzięły się we Wrocławiu, od lat spierają się historycy, dziennikarze i zwykli wrocławianie. I choć prawdę zna najprawdopodobniej tylko Papa Krasnal, to warto przytoczyć tu kilka najbardziej prawdopodobnych teorii. Pierwsza z nich mówi o Chochliku Odrzańskim. Chochlik przybył do Wrocławia na niewielkiej tratwie, na której wybudował sobie niewielki szałas. Dobił do brzegu i zacumował we Wrocławiu na dłużej, uznając chyba, że to idealne miejsce na serię psikusów. Przez długi czas męczył mieszkańców miasta i drażnił się z nimi. Rozwiązywał ludziom sznurowadła w butach, gdy czekali na autobus, barwił wodę w miejskich fontannach albo dosypywał soli do cukiernicy we wrocławskich restauracjach. Wkrótce wszyscy mieszkańcy miasta mieli już serdecznie dość szpiczastouchego chochlika. Ponieważ urwis był zbyt mały, żeby zwykły wrocławianin mógł go złapać, postanowiono wezwać posiłki. Równe wzrostem chochlikowi, ale znacznie życzliwsze i często bardziej przebiegłe. Władze miasta zwróciły się o pomoc do krasnali, a te z chęcią przybyły nam na ratunek.
Początkowo Chochlik Odrzański sprawiał wiele kłopotów krasnalom. Więziennika zamknął w lochu, Słupnika tak przestraszył, że ten bał się zejść z lampy, a Pracza wrzucił do Odry. W końcu jednak krasnale, pod wodzą najsympatyczniejszego z nich, Życzliwka, pojmały złośliwego stwora i kulturalnie, choć stanowczo wytłumaczyły mu, że czas jego wrocławskich psikusów dobiegł końca. Chochlik odpłynął swoją tratwą, a mieszkańcy miasta i turyści mogą od tej pory chodzić po ulicach bez obaw, że ktoś będzie majstrował przy ich sznurówkach. W dowód wdzięczności, władze miasta postanowiły oddać małym skrzatom część Wrocławia. Krasnale szybko zadomowiły się na naszych chodnikach i pilnują, by nikomu nic złego się już nie stało. Tak powstał też Wielki Podziemny Świat Krasnali, w którym skrzaty na co dzień urzędują. Dobra wieść o mieście przyjaznym krasnoludkom niesie się w świat, dzięki czemu kolejne skrzaty pojawiają się na ulicach Wrocławia.
Czy Chochlik odpłynął na dobre? Nigdy nie wiadomo. Dlatego na wszelki wypadek już dziś warto nauczyć się, jak sobie z nim radzić, grając w naszą krasnalową grę, którą znajdziecie tutaj: www.gra.krasnale.pl Tak na wszelki wypadek, bo kto wie, czy jutro na brzegu Odry nie pojawi się kolejna tratwa…
Krasnalowi buntownicy
Inna popularna teoria głosi, że pierwsze krasnale pojawiły się we Wrocławiu dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wtedy to na murach zaczęły pojawiać się malunki z podobizną krasnala: uśmiechnięty skrzat w pomarańczowej czapce, z kwiatkiem w ręce. Malunki te były dziełem ruchu znanego jako Pomarańczowa Alternatywa, który przy pomocy humoru i krasnoludków walczył z absurdami komunistycznych czasów. Najwięcej malunków krasnali pojawiało się na ulicy Świdnickiej, na której i dziś można spotkać parę skrzatów. W ten sposób krasnale miały swój udział w obaleniu komunizmu, a dzięki ludziom takim jak działacze Pomarańczowej Alternatywy, rzeczywistość, w której dziś żyjemy, jest znacznie bardziej kolorowa.
W tamtych czasach trudno było przemieszczać się po mieście z pędzlem i kubełkiem farby i jednocześnie pozostać niezauważonym. Czy zatem uczestnicy happeningów z Majorem Fydrychem na czele korzystali z pomocy krasnoludków? Nie można tego wykluczyć.
Pierwsi mieszkańcy na ziemi wrocławskiej
Jeszcze inna teoria głosi, że po prostu pierwszy, historyczny krasnoludek pojawił się właśnie na wrocławskiej ziemi. Wieki temu, gdy Wrocław był jeszcze niewielką wioską, małe krasnale pomagały w prowadzeniu gospodarstw domowych i przy uprawach zbóż – poprawiały ubrania strachów na wróble, łatały dziury w płóciennych workach i dbały o odpowiednią ostrość narzędzi rolniczych. W zamian za dach nad głową, bezpieczeństwo i parę okruchów chleba, chętnie spędzały czas z ówczesnymi mieszkańcami. Przyjaźń ta trwała latami.
Kronika Krasnoludków głosi, że tym pierwszym krasnalem był nie kto inny, jak senior skrzaciego rodu, Papa Krasnal. Zresztą, ten sam Papa sprawuje rządy do dziś, bo nie ma w krasnalowym świecie istoty równie doświadczonej jak on. Niemniej, historia ta udowadnia, że mali i duzi mieszkańcy od zawsze żyli obok siebie, a Wrocław jest bardzo otwartym miastem.
Warto zaznaczyć, że pierwsze krasnale mogły mieć wpływ na dzisiejsze nazwy osiedli. Ze wspomnień Papy wynika, że Sępolno zaczerpnęło nazwę od Sępika, Biskupin od Biskupka, Szczepin od Szczepika, Oporów od Opornika… Można tak wymieniać dalej!
Wielkie święto krasnali
Ludzie zaprzyjaźnili się z krasnalami i obecnie skrzaty są jednym z symboli Wrocławia. Jest ich tu całkiem sporo i choć są widoczne, to ich życie w Podziemnym Świecie nie przeszkadza mieszkańcom. Trzeba wam jednak wiedzieć, że żaden człowiek do tego Świata nigdy się nie dostał. To miejsce strzeżone jak żadne inne. Wiadomo tylko, że wejściem do Podziemnego Świata jest niepozorna mysia dziura. Która? Tego nie wie nikt.
Raz w roku krasnale mają swoje święto – wrześniowy Festiwal Krasnoludków. To prawdziwie bajkowa uroczystość, kilka dni radosnej, kolorowej fiesty, w której uczestniczą krasnale i ludzie. Dzieci przywdziewają krasnalowe czapki i kolorują małe domki dla swoich małych przyjaciół. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że podczas festiwalu krasnale są bardziej towarzyskie i czasem zdradzają swoje sekrety dzieciom. Te jednak, pouczone by zachować tajemnicę, zawzięcie milczą. Przyjaźń z krasnalami zobowiązuje!
Za www.krasnale.pl
W momencie tworzenia tego wpisu, na oficjalnej stronie wrocławskich krasnali - www.krasnale.pl zarejestrowane były 382 krasnale. Naszą listę ułożyliśmy alfabetycznie, według nadanych im imionom.
1. Bankomatki
Ul. Kuźnicza 17-19
Czy to rabunek w biały dzień? Nie, to tylko Bankomatki w akcji, czyli obsługa techniczna skrzaciego bankomatu przy ul. Kuźniczej. Pewnie zabrakło pieniędzy albo maszyna „zjadła kartę”. Bankomatki, trzeba przyznać, nie namęczą się w pracy, bowiem we Wrocławiu póki co są tylko dwa bankomaty dla skrzatów. Większość z nich preferuje nadal tradycyjne formy transakcji.
2. Capgeminiusz Programista
Ul. Świdnicka 2-4, obok środkowej rzeźby (fali) z kamienia
Skrzat, który ogarnia i oswaja świat kodów (Java, C++, Oracle to dla niego pestka).
Dawno, dawno temu za górami, za lasami… zaraz, zaraz, to nie ta bajka. Ta dzieje się właśnie teraz, w naszych czasach naszpikowanych informatyką i nowoczesnymi technologiami. A ten zawadiacki krasnal swobodnie rozparty przed komputerem, to Capgeminiusz Programista. Skrzat, który ogarnia i oswaja świat kodów (Java, C++, Oracle to dla niego pestka) i aplikacji po to, aby krasnoludki nie zagubiły się w rozwijającym się świecie i bez problemów mogły korzystać z osiągnięć techniki.
Każdego dziesiątego dnia miesiąca znajdziecie go przy bankomacie Oddziału Krasnaludzkiego Banku WBK. To tam zazwyczaj odbiera swojego payrolla, czyli… wypłatę. Resztę miesiąca spędza oczywiście w pracy i w Starbucksie, nieopodal którego ma swoją miejscówkę.
3. Chemik
Wybrzeże Wyspiańskiego
Do Wrocławia przybył kolejny uczony krasnal. Tym razem jest to profesor chemii i, jak każdy naukowiec, zajęty jest badaniem cząsteczek i związków chemicznych, nie zwracając zupełnie uwagi na otoczenie.
4. Diagnostek
Ul.Ołbińska 32 Pracownia Diagnostyczna Affidea na terenie Szpitala MSWiA
Diagnostek, choć jest mały, serce ma ogromne. Podobnie z jego wiedzą o zdrowiu. Gdy widzi więc, że ktoś źle się czuje, od razu chce pomóc. Czasem jednak jego przyjaciele, jak np. Pan Szczurek, nie wiedzą dokładnie, co im dolega. Wówczas Diagnostek, niczym Sherlock Holmes, szuka przyczyny. To nowoczesny krasnal, dlatego korzysta z nowoczesnego sprzętu, np. rezonansu magnetycznego. Dzięki badaniu tym urządzeniem Pan Szczurek dowiedział się, dlaczego tak często boli go głowa. Zaczął więc odpowiednie leczeni i szybko wrócił do zdrowia.
Na co dzień Diagnostek stoi przed centrum diagnostycznym Affidea, jednak wieść niesie, że czasem biega po mieście przypominając wszystkim o tym, że najważniejsze jest zdrowie.
5. Europejczyk
ul. Piłsudskiego 88
Mam tyle lat co to miasto. Ono zmieniało się, zmieniało nazwy, przynależność państwową. A ja niezmiennie służyłem ludziom. Ludzie mówili różnymi językami, ale zawsze chętnie przyjmowali moją pomoc, bo ludziom zawsze chodzi o to by być szczęśliwymi i realizować swoje marzenia. Chociaż przez tysiąc lat nigdy nie wyjeżdżałem z Wrocławia jestem Europejczykiem, bo przez ten szmat czasu pomagałem spełniać marzenia Europejczyków.
6. Florianek
Ul. Świdnicka 18/20
Nie ma dnia by Florianka stojącego przy ul. Świdnickiej nie dotknęły ludzkie ręce. Nic dziwnego – jest pierwszym kominiarzem wśród krasnali i każdemu przyniesie szczęście. Przechodząc obok nie zapomnijcie chwycić za guzik – swój albo jego kominiarskiego mundurka.
7. Gazeciarz
Okrąglak, Kiosk Ruchu, pl. Kościuszki
Najbardziej doinformowany w lokalnej i światowej tematyce skrzat. Zaczyna każdy dzień sprzedając gazety przy pl. Kościuszki, nawołując do kupna donośnym głosem. Lubi swoją pracę, czasem tylko martwi się, że w prasie dla „dużych” tyle złych wiadomości. Dlatego woli skrzacie gazetki, a w nich szczególnie dział „Dzieje się”, gdzie można przeczytać o różnych skrzacich psotach i planowanych imprezach dla małej braci.
8. Janinek
ul. Kuźnicza 57/58, przy wejściu do firmy Bio-Kosmetyka
Krasnala Janinka łatwo poznać po modnych wąskich spodniach, krótkiej kurteczce i wyczesanej brodzie. Jego najlepszym przyjacielem jest oczywiście krasnal Narcyś.
Janinek stanął przy wejściu do firmy Bio-Kosmetyka. Imię przyjął na cześć założycielki firmy – Janiny Skórczyńskiej. Krasnal jest prezentem z okazji 25-lecia powstania firmy, który ufundowała wieloletnia kontrahentka, Jadwiga Patała z Gdyni.
Salon powstał w 1990 roku i od początku jest firmą rodzinną, której właściciele są specjalistami od kosmetyki i pielęgnacji. Obecnie Bio-Kosmetyka jest wyłącznym dystrybutorem marek BABOR (Niemcy) i LIVING DIMENSION (Austria) w Polsce. W głównej siedzibie firmy funkcjonuje także Instytut Kosmetyczny oraz Sklep Firmowy BABOR.
9. Kowal
Ul. Kuźnicza, róg Wita Stwosza
W całym Wrocławiu znany był od zawsze z talentu do przekształcania metali w prawdziwe dzieła sztuki. Zbroja, łyżeczka czy broszka – cokolwiek wyszło spod jego młotka, zadziwiało solidnością wykonania i pięknem. Krasnal ten to nie tylko sprawny rzemieślnik, ale przede wszystkim – artysta.
Kowal to jeden z niewielu wrocławskich krasnali, który swojego fachu nie uczył się w szerokim świecie. Wszystko co umie zawdzięcza bowiem nieocenionym naukom lokalnych mistrzów dłuta i młotka, talentowi oraz podpatrywaniu ludzi. Jeden z niewielu krasnali, które nigdy w życiu nie podróżowały – co, jak wiemy, należy u nich do rzadkości. Ceni sobie ciszę, przytulność domowego zacisza i święty spokój.
Ciszę ma już zapewnioną, ponieważ po latach uderzania młotkiem ogłuchł niemal całkowicie – z domowym zaciszem i świętym spokojem nie jest już tak prosto… Od kiedy w młodzieńczych latach dał się poznać jako utalentowany rzemieślnik, nagabywany jest o tworzenie coraz to nowych precjozów. A to modne krasnalowe damy wymuszały na nim zrobienie spinki lub pierścionka, a to znowu rychliwi wojacy życzyli sobie mieć zbroję, która wyszła spod jego ręki. Swego czasu zamówień miał on tak dużo, że zapisywał klientów na kilka miesięcy wprzód. Dręczony przez klientów, niemal nie wychodził ze swojego warsztatu…
Spośród innych rękodzielników Kowal wyróżniał się nie tylko dobrym gustem i solidnym wykonaniem wszystkiego, na co dostał zamówienie – był przy tym niezwykle wszechstronny. Nie dość, że wykonywał najlepsze zbroje i miecze w promieniu tysiąca króliczych skoków, to jeszcze doskonale znał się na złotniczym rzemiośle, tworząc fantazyjne spinki, broski, pierścionki i klamry.
Wieść o zdolnym Kowalu roznosiła się przez lata po okolicznych miastach i wsiach, i tym sposobem dotarła nawet w odległe zakątki Europy. Do Wrocławia zaczęły przybywać nie tylko krasnale z pobliskich miejscowości, ale nawet z wiosek, o których istnieniu nikt dotąd nie słyszał…
Przemęczony artysta – który z natury uwielbiał ciszę i odosobnienie – zniknął pewnego dnia z miasta, pozostawiając po sobie pustą kuźnię i przyczepioną do drzwi karteczkę zawierającą tylko trzy słowa: „Nie ma mnie”. Rozczarowani przybysze z obcych krain zaczęli powoli opuszczać miasto, a miejscowi przyzwyczajali się z biegiem czasu do nieobecności Kowala, korzystając z usług innych rzemieślników. I tylko nieliczni wiedzieli, gdzie przez cały ten czas ukrywał się Kowal; zaszyty wysoko w górach popijał herbatę z rumem, ciesząc się błogą ciszą i osamotnieniem. Po kilku latach ‚urlopu’ zatęsknił jednak za swoim warsztatem i postanowił wrócić – wiadomo przecież, że uwielbiał swoje zajęcie ponad wszystko.
Po powrocie do miasta ustalił jednak nowe zasady, które spisał, wykuł na miedzianej tablicy i przybił do drzwi. Odtąd już nikt nie miał prawa wstępu ani do jego kuźni, ani tym bardziej do przytulnego mieszkania w mysiej norce na Rynku. Zamówienia składało się pisemnie u sekretarza, którzy ustalał terminy i przyjmował zapłatę.
Z upływem lat zapotrzebowanie na usługi Kowala malało, co jednak nie martwiło go szczególnie. Cieszyło go, że coraz mniej klientów zawraca mu głowę swoimi fanaberiami. I tak po dziś dzień zamówień mu nie brakuje, bo bez względu na epokę zawsze znajdą się elegantki, łase na piękną biżuterię. Najczęściej można go więc spotkać na ul. Kuźniczej, przy salonie jubilerskim. Dziś Kuźnik wiedzie życie dużo spokojniejsze, niż za młodych lat. Bywa nawet, że znajduje czas na krótki spacer. Nie musi się już obawiać tego, że gdy tylko wyściubi nos poza progi swojej pracowni, zostanie oblężony przez uciążliwych klientów.
10. Krasnale dworcowe (3+1,5)
Ul. Piłsudskiego 105, Dworzec Główny PKP
Mamy tutaj trzy różne krasnale: jeden z nich siedzi na ogromnej walizce (ciekawe co on tam ma w środku) i czeka na swój pociąg. Drugi leży na trawie być może dopiero planuje jakąś podróż. Trzeci natomiast pędzi co sił w nogach z walizką, by zdążyć na odjeżdżający za chwilę pociąg...
Na walizce umieszczono informacje o finansowaniu odtworzenia zabytkowego kompleksu dworcowego
W walizce znajdują się zwykłe rzeczy podróżnika, spodnie, koszula, aparat, klucz do mieszkania, okulary do czytania itd. Gdy się dobrze przyjrzysz, znajdziesz coś więcej...
Złośliwi twierdzą, że to pół krasnala. Gdyby chcieć być dokładnym trzeba by napisać co najwyżej ćwierć...
Leżący na trawniku przed wejściem głównym krasnal
Na jego bucie siedzi mała myszka
Śpieszący się na pociąg krasnal
Należy dodać, że w obrębie Dworca Głównego we Wrocławiu, na peronie 2, znajduje się jeszcze jeden krasnal, a właściwie Krasnalica.
Krasnale nie tylko podróżują koleją ale także tam pracują ,przykładem tego jest ta sympatyczna i pełna wdzięku Krasnalica (Dyżurna ruchu) która lizakiem daje znak maszyniście do odjazdu. A musi się mocno napracować by ogromne pociągi mogły zauważyć tak małą krasnalkę
11. Krasnale Kasyniarze (Hazarduś, Pokerek, Farciarz)
Ul. Piłsudskiego 66
A jednak! Wrocławskie krasnale mają w sobie żyłkę hazardzisty. Pokerek, Hazarduś i Farciarz właśnie otworzyli pierwsze krasnoludzkie kasyno.
Tuż koło kasyna Olimpic przy ul. Piłsudskiego powstała druga, miniaturowa, świątynia hazardu. Prym wiodą w niej trzy krasnale: Pokerek, Hazarduś i Farciarz. Od rana do późnych godzin nocnych grają w karty, ruletkę i jednorękiego bandytę. Gra idzie często o zawrotne stawki, na stolę lądują sterty talarów, a z dnia na dzień chętnych jest coraz więcej. Krasnale z całego Wrocławia pod osłoną nocy opuszczają swoje stałe miejsce zamieszkanie i przemieszczają się w okolice kasyna.
Jeśli akurat będziecie tamtędy przechodzić, możecie skusić się na partyjkę pokera z Kasyniarzami. Ale ostrzegamy, są w te „klocki” naprawdę nieźli i grozi Wam utrata fortuny. Pamiętajcie, gracie na własne ryzyko.
12. Lombardzik
13. Luksik
plac Konstytucji 3 Maja 3
Firma Luxoft Poland może pochwalić się nowym pracownikiem, którym został wrocławski krasnal Luksik. Nowicjusz dołączył do firmy, która liczy już 500 osób!Jakie stanowisko zajął Luksik? Krasnal jest nowym Senior Software Artist, czyli inaczej mówiąc, Luksik jest artystą, który programując tworzy swoje najpiękniejsze dzieła. To krasnal – malarz z pędzlem, ale także z klawiaturą zamiast standardowej palety z farbami.
Poniżej kilka zdjęć z powitania Luksika przy placu Konstytucji 3 Maja 3, gdzie mieści się główna siedziba wrocławskiego Luxoftu.
14. Mellonik
Ul. Swobodna 1
Mellonik, krasnal-finansista, pilnuje wejścia do biura jednego z amerykańskich banków – BNY Mellon Aquarius Business House.
15. Nawigator
Marina Topacz ul. Księcia Witolda
Nie unikając trudnych wyzwań, po licznych i długich rejsach ze Świnoujścia, Szczecina, Gdyni i Gdańska na Antarktydę i Arktykę, od Sankt Petersburga i Murmańska, przez Amsterdam, Bilbao po Casablankę i Wenecję do portów Ameryk, Afryki, Azji, a także do Zatoki Perskiej na tankowcach podczas trwającej tam wówczas wojny – dotarł do nas Nawigator.
Zacumował na stałe w swym macierzystym porcie, ukochanym, romantycznym i artystycznym Wrocławiu, w okolicach Mariny Topacz przy ul. Księcia Witolda. Jego dokładna pozycja: 51° 6? 54? N, 17° 1? 54? E.
Teraz stoi dumnie i spoglądając przez sekstant w gwiazdy przypomina, że Navigare necesse est…
…A gdybyś chciał resztę historii usłyszeć,
usiądź na brzegu i wsłuchaj się w ciszę.
Niech wiatr Ci opowie
co to za człowiek,
że serca nasze tak rozkołysał,
że wciąż się kołyszą,
nawet i dzisiaj…
(J.J.J. Wróblewscy)
16. Papa Krasnal
Ul. Świdnicka
Najznamienitszy z krasnalowych mieszkańców Wrocławia. W dawnych czasach czynny uczestnik życia społecznego i zaangażowany politycznie aktywista Pomarańczowej Alternatywy. Dziś, na zasłużonej emeryturze, wodzi rej wśród wrocławskich skrzatów. Przewodniczący Wrocławskiej Rady Krasnali.
Jego ironiczny uśmiech i filuterny wyraz twarzy doskonale odzwierciedlają charakter tego krasnala. Rozważny i pełen dystansu do rzeczywistości jegomość, staje na czele wszelkich krasnalowych zgromadzeń. Rozstrzyga spory i ma decydujący głos we wszystkich najważniejszych sprawach dotyczących wrocławskich krasnali.
Papa Krasnal pojawił się na ulicy Świdnickiej 1 czerwca 2001 roku. Stałe miejsce rezydowania Papy okazało się nieprzypadkowe, ponieważ to właśnie na najważniejszym wrocławskim deptaku odbywały się najczęściej happeningi Pomarańczowej Alternatywy, z którą w czasach, gdy krasnoludki były jeszcze mocno zaangażowane w politykę, związany był Papa Krasnal. Po przejściu na zasłużoną emeryturę postanowił on odpocząć od polityki i osiąść we Wrocławiu. Za jego przykładem poszły inne krasnale, których zaczęło odtąd przybywać w stolicy Dolnego Śląska.
17. Pierożnik (z ułamanym widelcem)
Ul. Kuźnicza 10
Smakosz i miłośnik dobrego jedzenia. Ponad wszystkie frykasy przedkłada talerz gorących, tłusto okraszonych ruskich z cebulką. Ponieważ bez umiaru folguje swoim kulinarnym zachciankom, błogi i leniwy uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Bez wątpienia jeden z najszczęśliwszych krasnali na Dolnym Śląsku.
Pierożnik (zwany też Estepkiem), nieprzypadkowo usadowił się przed jednym z wrocławskich lokali gastronomicznych. Uwielbia dobrze zjeść,a raczenie się tradycyjnym, swojskim jadłem, to dla niego największa uciecha. O Pierożniku mawia się, że sam przed laty doskonale gotował. Ponieważ jednak łasował przy tym bez umiaru, dla gości nie zostawało wiele do zjedzenia. Szczególnym upodobaniem w jego jadłospisie od zawsze cieszyły się pierogi. A że mało jest pierogów tak dobrych jak te, robione na Dolnym Śląsku, łakomy krasnal przybył do Wrocławia wiedziony smakowitym zapachem ruskich.
Jak wiele krasnali zabawiał się on często w podkradanie pierogów z ludzkich talerzy. Wykazywał się przy tym takim sprytem i zwinnością, że zasiadający do stołu nieszczęśnik, nim dążył się obejrzeć, miał już pusty talerz. Wysłuchujące skarg klientów ekspedientki, podejrzewane o niecne oszustwa na wadze, rozkładały bezradnie ręce i na pytanie „kto zabrał moje pierogi?” odpowiadały po prostu: „krasnoludki”. Z biegiem czasu Pierożnik stał się jednak zbyt zuchwały i klienci restauracji przyłapywali go coraz częściej na gorącym uczynku. Nakryty z widelcem w ręce krasnal czmychał czym prędzej po stół i coraz częściej musiał obchodzić się smakiem. Wieść o małym złodzieju pierogów tak szybko rozniosła się po Wrocławiu, że miłośnicy pierogów zaczęli bacznie pilnować zawartości swoich talerzy. Poczciwy choć zuchwały Pierożnik wzbudzał jednak tyle sympatii, że mieszkańcy miasta zaczęli sami dzielić się z nim swoimi porcjami pierogów. Szczególnie rozpieszczają go turyści, którzy uwielbiają robić mu zdjęcia z pierogiem nabitym na widelec. Wydatny brzuch to nieomylny znak, że na brak wielbicieli krasnale ten nie narzeka. Jako nałogowy łasuch nie przegapi on jednak żadnej okazji, aby dobrze podjeść. Z przyjemnością przyjmuje więc zaproszenia na wszelkie proszone obiady i kolacje, a w wolnych chwilach zasiada w jury konkursów kulinarnych.
18. Poliglotek
Wybrzeże Stanisława Wyspiańskiego 8 (przed wejściem do Studium Języków Obcych)
Krasnal przybył do miasta na zaproszenie rektora Politechniki Wrocławskiej – Cezarego Madryasa. Skrzat uświetnił swoją obecnością obchody 65-lecia założenia Studium Języków Obcych. Na co dzień możecie go spotkać na Wybrzeżu Stanisława Wyspiańskiego, przed wejściem do Studium Języków Obcych. Kocha rozmawiać. Nie ma języka, którego by nie znał. Uwielbia także czytać o tych językach. Stąd jego podręczniki. Na jednym z nich w ośmiu językach wypisano „Kocham SJO PWr”.
19. Pracz Odrzański
Bulwar Włostowica
Pracz już kiedyś gościł w rubryce „Krasnal tygodnia”. Niemniej jego ostatnie przygody skłoniły redakcję do ponownego przypomnienia tej niezwykłej postaci. Jego porwanie, akcja poszukiwawcza, w finale zakończona odnalezieniem to gotowy scenariusz filmu sensacyjnego. Nie pierwszy w życiu Pracza.
Jeden z pierwszych, którzy ujawnili się we Wrocławiu po Papie Krasnalu. Podobno jego życiorys jest pełny niezwykłych przygód i niebezpiecznych wypraw. On sam nie lubi o tym dużo opowiadać. Podobnie jak o swoim niekwestionowanym bohaterstwie.
Zanim doszło do ostatniego porwania, życie Pracza obfitowało w niezwykłe historie.
Bohaterem Pracz jest nie tylko dla wrocławskich Krasnali, ale tez dla wielu Wrocławian, którzy znają historię z czasów powodzi. Legenda głosi, że to właśnie Pracz jako pierwszy zwietrzył niebezpieczeństwo Wielkiej Wody. Kiedy zauważył rosnący poziom rzeki napełnił swoją czapkę piaskiem i tym samym rozpoczął bohaterska obronę Ostrowa Tumskiego przed zalaniem.
Pracz nie lubi słuchać o swoim bohaterstwie. Woli myśleć o swoich codziennych obowiązkach. W końcu to dzięki niemu czapeczki wrocławskich Krasnali pozostają przez lata tak samo czerwone. Niech zatem wie każdy spacerowicz na bulwarze Włostowica, że tu pracuje cichy bohater całego Wrocławia.
20. Recyklinek
ul. Świdnicka 31
Recyklinek pojawił się przy ulicy Świdnickiej, na kamiennym obelisku przy witrynach Hotelu Monopol.
Ten niezwykły Krasnal, który przybył do nas z Zielonego Lasu ma przypominać Dużym Ludziom o tym jak ważne jest środowisko naturalne i jak o nie dbać.
Nasz Bohater nie mógł patrzeć, jak z dnia na dzień z lasu ubywa coraz więcej drzew i postanowił działać – zaangażowanie jest przecież naturą każdego krasnala! Zamiast jednak porywać się na brawurowe akcje przywiązywania do drzew i zastraszania drwali, postanowił wspólnie z ludźmi pracować na rzecz jak najlepszego odzyskiwania surowca pochodzącego z lasu – papieru.
21. Syzyfki
ul. Świdnicka
Gdyby urządzić konkurs na najpopularniejsze krasnale we Wrocławiu, Syzyfki z pewnością znalazłyby się w pierwszej trójce laureatów. Z biegiem czasu te dwa pracowite krasnale zaczęły wyrastać na jeden z głównych symboli Wrocławia. Znają je doskonale mieszkańcy miasta i turyści, którzy niezmiennie darzą je ogromną sympatią. Choć niezbyt rozgarnięte, Syzyfki z łatwością zdobyły sobie serca ludzi.
Nikt tak naprawdę nie wie, jak mają na imię – pytane o to wielokrotnie, nigdy nie udzieliły odpowiedzi, zbyt zajęte swoimi obowiązkami. Ludzie nazywają je więc po prostu Syzyfkami. Pracowite krasnal, odczuwając przemożną potrzebę pomagania ludziom, postanowiły pomóc w miejskich remontach. Niewiele myśląc, zabrały się za toczenie jednej z granitowych kul, które miały stanąć na ul. Świdnickiej. Ponieważ jednak oba skrzaty nigdy nie ciszyły się opinią specjalnie rozgarniętych, do roboty zabrały się w sposób nieco… nietypowy. Podczas gdy jeden z nich popycha kulę przed siebie, drugi zapiera się nogami i próbuje stoczyć ją w dół ulicy. Tym sposobem kamraci siłują się ze sobą już od kilku lat, nie mając nawet cienia podejrzeń, że wzajemnie sobie przeszkadzają.
Będąc przedmiotem drwin pozostałych krasnali i życzliwej pobłażliwości ze strony turystów, oba krasnale z ogromnym zaangażowaniem starają się dokończyć swoją robotę.
Starają się tak usilnie, że nie zauważyły nawet, kiedy kula znalazła się już na swoim miejscu i została przymocowana do ulicy… Podobno remontujący ulicę fachowcy byli do tego stopnia rozbawieni zmaganiami małych pomocników, że postanowili nie przeszkadzać im w pracy i bardzo dyskretnie przenieśli je – wraz z granitową kulą – na ulicę Świdnicką.
Gorliwe skrzaty po dziś dzień budzą uśmiech na twarzach przechodniów, zachwyt dzieci i błysk w oku każdego fotoamatora. Poza bardzo wysokimi notami w konkursie popularności, z pewnością miałyby niemałe szanse na tytuł najbardziej fotogenicznych krasnali we Wrocławiu.
22. Troszka i Adoratorek
Rynek 33
Ona – urocza Krasnalka w modnej czapeczce, uniesionymi okularami i z aparatem fotograficznym w dłoniach.
On – krasnal o prawdziwie skrzacich wymiarach. Okulary na nosie, gustowny kubraczek i bukiet pięknych kwiatów w dłoniach. No i ten rozmarzony i zakochany wzrok…
Razem tworzą duet nie do podrobienia. Troszka i jej Adoratorek. Szukajcie ich na Rynku, w okolicy banku PKO BP.
23. Trójkuć Wywiadek
Bulwar Tadka Jasińskiego
Trójkuć Wywiadek stanął przy kładce Świebodzkiej na skwerze Promenady Staromiejskiej, przy Bulwarze Tadka Jasińskiego. Na uszach ma radiowe słuchawki, a w ręku trzyma duży mikrofon.
Jaka jest jego historia? Program Trzeci Polskiego Radia przyznał Wrocławiowi Trójkowy Znak Jakości 1 kwietnia, w dniu swoich 53. urodzin. Jak powiedziała Magda Jethon, dyrektor Programu Trzeciego, Wrocław został wyróżniony za „duszę, charakter, urodę i inteligencję”. Stolica Dolnego Śląska jest pierwszym miastem, które otrzymało taki tytuł. Do tej pory Trójkowy Znak Jakości przyznawany był płytom i książkom. Miasto nie mogło pozostać dłużne. W ramach rewanżu na Podwalu pojawił się nowy krasnal, który ma być prezentem dla słuchaczy radiowej Trójki oraz kapituły konkursowej, która zdecydowała o nagrodzeniu Wrocławia.
O imieniu krasnala zadecydowali fani radiowej Trójki. Dzięki zorganizowanemu konkursowi okazało się, że najlepszą propozycją był właśnie „Trójkuć Wywiadek”, który niektórym kojarzy się z Turkuciem podjadkiem – jednym z największych owadów występujących w Polsce. Cóż, może i Turkuć jest największy, ale z pewnością nie ładniejszy od naszego krasnala…
24. Wioślarze
Wybrzeże Stanisława Wyspiańskiego 41A , Bulwar Politechniki Wrocławskiej
Nasza krasnalowa drużyna ósemki wioślarskiej, czyli ośmiu wiosłuje, a jeden pilnuje, żeby… dobrze im szło. Codziennie niestrudzenie wypływają na szerokie wody i walczą z odrzańskimi falami. Deszcz, śnieg, upał, silny wiatr – pogodna nie ma dla nich znaczenia. Liczy się zwycięstwo!
Poniżej poznajmy dokładniej twarze całej grupy, za pl.wikipedia.org, autor : Fallaner - Praca własna
CC BY-SA 4.0 (9 poniższych fotografii)
25. Wykształciuch
ul. Wyspiańskiego, Politechnika Wrocławska budynek C-13
Wbrew pierwszemu wrażeniu, krasnal ten nie drzemie na stosie grubych książek, ale intensywnie rozmyśla. Wykształcony i oczytany jegomość zastanawia się nad sensem życia i szuka odpowiedzi na największe pytania filozofii.
Od dziecka milczący i zadumany Wykształciuch – bo takie zyskał sobie miano po przybyciu do Wrocławia – zadomowił się przed budynkiem C13 Politechniki Wrocławskiej. Miejsce to wybrał oczywiście nieprzypadkowo. Jako posiadacz wszelkich możliwych tytułów z dziedziny fizyki i chemii, nadanych mu przez krasnludzkie uniwersytety w Europie, tu własnie czuł się najbardziej swojsko. Kiedy już posiadł niemal całą dostępną w ludzkich książkach wiedzę, postanowił zagłębić się w meandry filozofii, z którą, jak uczy historia, wybitnym umysłom ścisłym nieraz już było po drodze. Odtąd większość czasu poświęca na rozmyślania.
Zagłębiony w swoim świecie, szuka odpowiedzi na najważniejsze pytania ludzkości, od lat stawiane przez wybitnych filozofów. Milczący i pogrążony w ciągłej zadumie, nie uczestniczy w codziennym życiu innych krasnali, przez co często pada ofiarą żartów i złośliwości. Niektórzy twierdzą nawet, że jego głównym zajęciem jest wysiadywanie książek, czyli krasnalowy odpowiednik nauki przez włożenie lektury pod poduszkę…
Zaproszony do zasiadania we Wrocławskiej Radzie Krasnali odmówił, stwierdzając, że nie ma zamiaru tracić czasu na głupstwa. Jedynym i najlepszym jego przyjacielem jest Bibliofil , z którym spotyka się on czasem na wieczornej herbatce.
Przechodzący obok krasnala studenci twierdzą często, że słyszą jego ciężkie westchnienia. Czasami wyrwie mu się nawet melancholijne i tajemnicze „Ojjj taaak, oj taaak”. Nikt do końca nie wie, po co trzyma on w ręce pióro i co chce zapisać. Być może pracuje nad jakimś niezwykle ważnym wzorem, jednak tego zapewne nigdy się nie dowiemy. No, chyba że komuś uda się wdać z mądrym krasnalem w uczoną dysputę, i nakłonić go do zwierzeń.
26. Zakupoholik
27. Ziuksia
Ul. Świdnicka 48
Mam na imię Zikusia i przyszłam na świat w marcu 2014 roku. Prowadzę zdrowy tryb życia, znam się na dermokosmetykach i wiem, jak najlepiej zadbać o piękny, kwitnący wygląd i zachować tężyznę fizyczną na długie lata. Uwielbiam towarzystwo, więc zapraszam wszystkich w gościnę, zwłaszcza tych poszukujących recepty na długowieczność i potrzebujących porad zdrowotnych.
Doświadczona, choć młoda krasnalica, która znalazła swój wymarzony dom w Ziko przy Świdnickiej 48.
Do opisania :
Piłsudskiego 74, Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa
Piłsudskiego 74, Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa
Ciąg Dalszy Nastąpi :)
Przygotował : Matthias